W Ę D R O W I E C   ( wiersz )

________________________

 

Mam 28 lat, od urodzenia choruję na „Mózgowe Porażenie Dziecięce”. W 1995 r. zdałam maturę w II Liceum Ogólnokształcącym im. Adama Mickiewicza w Słupsku. Po ukończeniu nauki zaczęła się moja przygoda z wierszem i poezją, która trwa do dnia dzisiejszego. Interesuję się nie tylko literaturą i poezją, ale również muzyką. Lubię słuchać muzyki klasycznej, popu, muzyki filmowej.

         Poezja i pisanie wierszy rozwija moją wrażliwość na otaczający mnie świat, pomagają zrozumieć drugiego człowieka, dają mi także możliwość rozwoju własnej osobowości, jak również sprawdzenia siebie i pokazanie innym, że choroba nie jest przeszkodą w realizacji moich marzeń i celów. Pisanie stało się pasją i ogromnym wyzwaniem. Jest po prostu sposobem na moje życie.

 

WĘDROWIEC

 

Strzępy podartej sukmany miał

jakiś worek na plecach i kij,

przy rozstaju dróg sam stał

człowiek bez imienia, nazwiska.

 

Twarz jego była bez wyrazu

bladością trupią pokryta

jakby z kamienia wyryta

ta twarz nędznego człowieka.

 

Który na kogoś lub na coś czeka

a może przed kimś ucieka

jemu zadrżała od wiatru powieka

nie znam tego człowieka.

 

On pewnie nie ma też domu

jest wolny i niepotrzebny nikomu

nie wie, w którą stronę ma iść

i o czym w nocy będzie śnić.

 

Pod krzyżem przydrożnym usiadł

suchą kromkę chleba sam zjadł

i przymknął oczy, by zdrzemnąć

się chwilę, a potem znów wstać.

 

I dalej tak iść w nieznane

byle przed siebie, do nikąd,

ten człowiek był nie stąd

przypadek wysłał go na sąd.

 

Jako świadka by zaświadczył

o swojej krzywdzie, los go wywłaszczył

i pozbawił jego własności

domu, rodziny a nawet miłości.

 

Teraz po świecie się tuła

ten człowiek z workiem i kijem

on przyzwyczaił się już do zła

nie zna już dotyku „człowieczej miłości”

 

Strzępy podartej sukmany miał

jakiś worek na plecach i kij,

przy rozstaju dróg sam stał

człowiek bez imienia, nazwiska.